Opowieść o pięknym pałacu i wspaniałej rezydencji

Całkiem sporo tych zamków i pałaców w Bawarii. Na tej mapie są tylko te, którymi zarządza państwo. Wiele pałaców znajduje się w rękach prywatnych właścicieli, którzy również udostępniają część swoich prywatnych posiadłości do zwiedzania. Tak jest chociażby z największym prywatnym pałacem w Bawarii – siedzibą rodu Thurn und Taxis znajdującym się w Ratyzbonie. Musieliśmy tylko poczekać aż skończy się msza w prywatnej kaplicy i księżna uda się do swoich prywatnych apartamentów. Podobnie jest z cesarską rezydencją w Bad Ischl, która jest własnością rodziny Habsburgów, nie mówiąc już o Pałacu Buckingham, który też jest udostępniany zwiedzającym.

Dziś zapraszam do Rezydencji w Monachium. I jak zwykle polecam wszystkim zaznajomienie się po raz kolejny już ze słowem „niespiesznie”.

Ostrzegam lojalnie, że jest to ogrom architektoniczny. Dla zobrazowania wielkości powiem tylko, że w budowlę jest wkomponowanych 10 dziedzińców. Style od renesansowego po neoklasycyzm.

Duże wyzwanie dla nóg i koncentracji uwagi.

Portrety, rzeźby, biżuteria, meble, sztukaterie, złocenia, żyrandole, lustra, gobeliny, arrasy, zegary, talerze, sztućce, szkło, porcelana, srebra, precjoza i relikwiarze, klejnoty koronacyjne, cacka biżuteryjne, artefakty. Arcydzieła złotnictwa, rzemiosła artystycznego i sztuki użytkowej.

Ciekawe, że królowie przemijają a rzeczy zostają.

Kiedy czytam opisy zwiedzających, którzy piszą, że mieli 1,5 godziny i postanowili zwiedzić Rezydencję, to mogę im tylko współczuć. W takim czasie nie da się nawet przebiec przez ten pałac, a co dopiero świadomie oglądać i przy tym trochę pomyśleć. I może jeszcze korzystać z audioguida. Od razu zwracam uwagę, że nie ma polskiego tłumaczenia. Jest po angielsku, niemiecku, rosyjsku, włosku, francusku i hiszpańsku. Opisy są bardzo szczegółowe.

Zwiedzanie tego wspaniałego obiektu trzeba podzielić na trzy części: Pałac Królewski z Antiquarium i 130 innych pokojów, z których każdy jest osobnym dziełem sztuki, Skarbiec oraz Teatr Cuvillies.

Bilet jest ważny 2 dni nie bez kozery. Jest co oglądać.

Ale oczywiście wiadomo, że nie każdy jest takim pasjonatem sztuki żeby zwiedzać Residenz przez dwa dni. Dlatego proponuję tym wszystkim, którzy nie chcą tego pięknego pałacu tylko „odhaczyć” na swojej liście „rzeczy do zobaczenia”, aby rano udali się na solidne śniadanie i pyszną kawę /najlepiej do kawiarni Dallmayr znajdującej się blisko pałacu, bo w rezydencji nie ma kawiarni/ a potem o 10.00 rozpoczęli zwiedzanie.

Nie będziecie żałować! Cieszcie się tymi pięknymi miejscami i przedmiotami, które tam zobaczycie.

To jest na pewno miejsce typu „must visit”.

Nie odważyłabym się nikomu sugerować co warto zobaczyć, bo to jest zawsze subiektywne odczucie i przede wszystkim, w tym natłoku wrażeń, tak naprawdę w głowie zostaje parę rzeczy, na które zwrócisz szczególną uwagę.

Dla mnie na pewno numer jeden na liście to Antiquarium – ogromne pomieszczenie w kształcie cylindra, długie na 66 metrów, które powstało, aby pomieścić kolekcję rzymskich antyków. Znajduje się tam 300 popiersi z kolekcji Albrechta V. Największa sala w stylu renesansowym na północ od Alp.

Rezydencja to dom wielu pokoleń Wittelsbachów i siedziba rządu. Począwszy od XIV wieku do 1918 roku. Można ich wszystkich zobaczyć w przepięknej rokokowej Galerii Przodków.

Duże wrażenie robi sala ze scenami z „Pieśni Nibelungów”. Na pewno też Sala Tronowa i klasycystyczne apartamenty króla Ludwika I Bawarskiego.

Po drugiej stronie wielkiego holu jest wejście do Skarbca. Ważne jest, żeby podejść przed wejściem do tych sal do stanowiska z audioguidami, żeby dostać nowy kod na skarbiec.

No i tu to już jest jubilerskie szaleństwo. W 10 salach zgromadzono przecudnej urody wyroby ze złota, srebra, kamieni szlachetnych, emalii, kości słoniowej, górskiego kryształu. Insygnia królewskie i cenne klejnoty ze wszystkich epok. Mamy tam przegląd wszystkich najdroższych kamieni szlachetnych ubranych w cudowne formy wymyślone przez najbardziej kreatywnych jubilerów i rzemieślników. Patrzy na nas 9 wieków sztuki jubilerskiej.

Ja przysiadłam z wrażenia jak zobaczyłam figurę świętego Jerzego zabijającego smoka, calutką w diamentach, rubinach i szmaragdach.

Jest jeszcze imponujący rokokowy Cuvillies Theater, który powstał na zamówienie księcia Maksymiliana III Józefa. W czasie II wojny światowej teatr został zniszczony, ale po odbudowie otrzymał wygląd pierwotny w stylu południowoniemieckiego rokoka.

W czasie swoich wycieczek po Bawarii szukam poloników. Muzeum Rezydencji może się poszczycić całkiem bogatym i cennym zbiorem różnych przedmiotów, które przywędrowały do Niemiec jako posagi polskich księżniczek, które wchodziły w koligacje z rodziną Wittelsbachów.

Cenny zbiór klejnotów przywiozła ze sobą Anna Katarzyna Konstancja Waza, córka króla Zygmunta III Wazy. Została żoną Filipa Wilhelma Wittelsbacha, palatyna Renu. Ślub odbył się w 1642 roku.

Teresa Kunegunda Sobieska, córka króla Jana III Sobieskiego i królowej Marysieńki, zwana w domu pieszczotliwie Pupusieńką została drugą żoną elektora bawarskiego Maksymiliana II Emanuela. Wniosła w posagu 500 tysięcy talarów – połowa w złocie, połowa w zbożu.

Ludwika Karolina Radziwiłł to autorka wielkiego skandalu towarzyskiego i politycznego w XVII wieku. Była zaręczona z synem króla Jana III Sobieskiego Jakubem, co nie przeszkodziło jej potajemnie wyjść za Karola III Filipa Wittelsbacha, przyszłego elektora Palatynatu.

Teresa Lubomirska w 1701 roku wyszła za znanego nam już z historii powyżej Karola III Wittelsbacha.

I jeszcze jedna ciekawostka z Rezydencji. Za czasów panowania Ludwika II Bawarskiego na dachu pałacu stworzono ogród zimowy, przepiękną oranżerię ze sztucznym jeziorem, po którym można było pływać łódką.

Różni zazdrośnicy, a nawet, nie bójmy się tego słowa, zawistnicy, podnoszą zarzut, że niewiele jest w Rezydencji oryginalnych przedmiotów czy pomieszczeń, bo przecież w czasie II wojny światowej Amerykanie raczej nie patyczkowali się z Monachium. Jako miasto nazizmu zostało przykładnie zbombardowane. Część zbiorów udało się uratować, resztę zwieziono z innych pałaców, ale w latach 50. I 60. XX wieku podjęto trud odbudowy i restauracji wszystkich pomieszczeń w pierwotnym kształcie. Renowacja niektórych części trwa do dzisiaj. Tak więc okazuje się, że współcześni rzemieślnicy potrafią równie wiele co ich koledzy z wcześniejszych epok.

Ta myśl, że „da się” jest szczególnie cenna dla wszystkich, którym leży na sercu odbudowa katedry Notre Dame.

Wychodzimy pomału z Rezydencji. O czym trzeba pamiętać na zakończenie?

Koniecznie trzeba dotknąć tarcz, które trzymają kamienne lwy pilnujące wejścia do pałacu. Znak, że wrócimy tam jeszcze.

Jak już wymoczyliście bolące nogi w wodzie z solą i odpoczęliście nieco, to zapraszam na kolejne zwiedzanie. Miała być jedna rezydencja i piękny pałac.

Czas zatem na kolejną siedzibę Wittelsbachów. Wsiadamy w tramwaj 17 i jedziemy do pałacu Nymphenburg. Do końca listopada 2019 w okolicach Romanplatz, na trasie tramwaju 17 prowadzone są roboty drogowe. Trzeba się przesiąść do komunikacji zastępczej – autobusu 17. Bez obawy. Nikt się tam z tego powodu nie zgubi.

Z okazji urodzin Maxa Emanuela, mama i tata, czyli Henrietta Adelaida von Savoyen i Ferdinand Maria von Bayern zamówili w 1664 roku u architekta Agostino Barelliego pałac Nymphenburg. W miarę upływu lat i przybywania kolejnych właścicieli, pałac rozrastał się, aby w końcu ze „skromnego” pałacyku myśliwskiego stać się letnią rezydencją Wittelsbachów. Zespołem ogrodowo-pałacowym na miarę europejską.

Kolejne duże wyzwanie dla nóg i koncentracji uwagi. Co tu mamy?

Przepiękne pokoje królewskie, galerię piękności króla Ludwika I Bawarskiego, pokój w którym urodził się Ludwik II Bawarski /Bajkowy Król , który wybudował Neuschwanstein /, wspaniałe zbiory sztuki w postaci obrazów i przedmiotów codziennego użytku , z których każdy to rzemieślnicza perełka.

Nymphenburg to ulubiona rezydencja Wittelsbachów.

Kiedy wejdziemy do środka, to zaraz na początku czeka na nas punkt główny tego pałacu, czyli sala balowa. Przepiękne, pełne światła pomieszczenie .

Galeria piękności to 36 sportretowanych kobiet, pochodzących ze wszystkich warstw społecznych. Portrety zamówił Ludwik I Bawarski. Możemy tu oglądać miedzy innymi portret pięknej córki szewca, ale znacznie bardziej „pikantny” jest portret Loli Montez, hiszpańskiej „tancerki”, która była bardzo zaprzyjaźniona z królem Ludwikiem I Bawarskim. Podobno w grę wchodziły nie tylko jej umiejętności taneczne, i to bardzo królowi odpowiadało.

Lola Montez była Irlandką. Przez Franciszka Liszta poznała George Sand. Gdy osiadła w Paryżu związała się z pisarzem Aleksandrem Dumasem, autorem „Trzech muszkieterów” i „Hrabiego Monte Christo”.

Po przyjeździe do Monachium szybko stała się osobistym doradcą i powierniczką króla Ludwika I Bawarskiego i otrzymała bawarskie obywatelstwo. Była bardzo nielubiana przez tzw. lud, ponieważ nie ukrywała, że ma duży wpływ na króla i na decyzje wagi państwowej, które on podejmuje. Wbrew woli tegoż ludu, król nadał jej tytuł hrabiny Ladsfeld. Bawarczycy nie odpuścili – państwu groziła rewolucja. Był to czas Wiosny Ludów w Europie. Żeby udobruchać obywateli, Ludwik I Bawarski abdykował, a piękna Lola opuściła Bawarię na zawsze.

Pisze o tym Jean des Cars w książce „Ludwik II Bawarski. Król rażony szaleństwem.”

Marstallmuseum, czyli powozownia. Są tu karoce, sanki, a także rzędy końskie należące do bawarskich władców.

Ciekawostka polonistyczna: „podarować komuś konia z rzędem”, czyli konia z uprzężą.

Te wspaniałe powozy to dzieła sztuki, które łączą techniczne osiągnięcia ze sztuką złotniczą i rzeźbiarską. Malowane, rzeźbione, złocone, wybijane aksamitem, jedwabiem, a także innymi cennymi materiami. Owe środki lokomocji to także świadkowie ówczesnych ważnych wydarzeń, jak choćby przepyszna kareta króla Ludwika II Bawarskiego. To jest crème de la crème tych zbiorów.

https://www.schloss-nymphenburg.de/deutsch/marstall/index.htm

https://www.schloss-nymphenburg.de/deutsch/marstall/index.htm

A na piętrze kolejna atrakcja. Wspaniałe zbiory wykwintnej porcelany z dworskiej manufaktury. Zbiór z lat 1747-1930. I tu jeszcze jedno z poloników. Ta fabryka została założona przez Marię Annę Zofię / córkę polskiego króla Augusta III / i jej męża Maksymiliana III Józefa, wnuka Teresy Kunegundy Sobieskiej.

Przy okazji manufaktury porcelany w Nymphenburgu warto wspomnieć o jeszcze jednej fabryce porcelany, która funkcjonowała w połowie drogi miedzy Dachau a Monachium. Założył ją w 1925 roku Franz Nagy. W 1939 roku została znacjonalizowana rozkazem SS. Była oczkiem w głowie Heinricha Himmlera. Nazywała się SS Allach. W tej fabryce pracowało 50 więźniów z obozu w Dachau. Specjalnie wybranych, z talentami artystycznymi. Fabryka produkowała na potrzeby III Rzeszy. Właściwie mniej chodziło tutaj o zysk, a bardziej o pokazanie ludzkiej twarzy nazizmu. Taka fabryka prezentów dla nazistowskich oficjeli i sprzymierzeńców.

Kierownikiem działu sztuki był tu Theodor Karner, który swoją karierę zaczynał w manufakturze w Nymphenburgu a także w Selb, gdzie działała fabryka porcelany Rosenthal.

Porzellanfabrik SS Allach zamknęła swoje podwoje równo z końcem wojny. Dziś wyroby z tej fabryki to prawdziwe porcelanowe „białe kruki”.

A my opuszczamy muzeum porcelany w Nymphenburgu i udajemy się do pałacowego parku. Dawni architekci krajobrazu byli bardzo kreatywni i mieli nieograniczony budżet. Zagospodarowali więc 180 hektarów parku. Początkowo był to barokowy ogród, który w XIX wieku stał się parkiem krajobrazowym.

Nasz budżet może być ograniczony, zwłaszcza, że płacimy za bilety w euro. Dlatego najtaniej będzie kupić bilet kombi, czyli na wszystko. Z założeniem, że możemy poświecić na to miejsce cały dzień.

Chodźmy więc niespiesznie do małego pałacyku w parku. Nazywa się Amalienburg.

Taki prezent sprawił swojej żonie książę Karl Albrecht w XVIII wieku.

To miejsce to kuchnia w pałacyku. Plafon jest pomalowany w sceny chińskie, a na ścianach mamy holenderskie płytki uzupełnione motywami waz z kwiatami i chińskimi scenami rodzajowymi.

Jak jest kuchnia to po co wracać do pałacu głównego?

I jeszcze można się zdrzemnąć.

To ostatnie zdjęcie przedstawia salę lustrzaną, najpiękniejszą w całym zameczku. Wszystkie pokoje ułożone są w amfiladzie.

To teraz idźmy to zameczku kąpielowego, czyli Badenburga. Tu z kolei panuje moda na chińszczyznę . No i mają tam basen.

W przeciwległej części parku, nad jeziorkiem czeka na nas Pagodenburg z XVIII wieku.

I na zakończenie wizyty w parku mamy jeszcze Magdalenenklause. Proszę się nie przestraszyć zewnętrznego wyglądu . To tylko stylizacja. Można spokojnie wchodzić. Żadna cegła nie spadnie na głowę. To jest budynek po kapitalnym remoncie a nie przed. Ale generalne sprzątanie w środku i ewentualne wytarcie kurzu na pewno by obiektowi nie zaszkodziło.

Zameczek jest stylizowany na pustelnię, samotnię, zbudowany w stylu barokowego Memento Mori. Takie ruiny ogrodowe, krzyk mody w ówczesnej architekturze krajobrazu. Wnętrza stylizowane są na groty. Ściany wyłożone są muszelkami, kamieniami i tufami. Kaplica jest poświęcona Marii Magdalenie.

Po ciężkiej pracy, książę zamiast na rower lub do SPA przychodził tutaj, aby w ciszy i spokoju przypomnieć sobie co jest w życiu ważne.

I na tym zakończymy zwiedzanie Nymphenburga. Pełni wrażeń możemy nareszcie zasiąść w miejscowej restauracji zorganizowanej w przepięknej Palmiarni zakąszając małe co nieco.

https://palmenhaus.de/schlosscafe/

Miłego odpoczynku ! Jak już poodpoczywacie to ruszamy dalej. Niespiesznie.

Bożena

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s