Wyprawa na Herren – i Fraueninsel

Moja wycieczka na wyspy na jeziorze Chiemsee zaczyna się w miasteczku Prien am Chiemsee, godzinę drogi z Monachium w kierunku Salzburga.

Mała stacja kolejowa, wczesny ranek, niedziela. Na pierwszy rzut oka nie ma żadnej informacji co dalej ze sobą począć. Ale już po krótkiej chwili zwątpienia wiedziałam, że nikt tu nie jest anonimowy. Miły pan zaprowadził mnie na ostatni peron (oczywiście wtedy zobaczyłam ogromny napis), gdzie znajduje się stacja kolejki wąskotorowej. Ciuchcia wiezie wszystkich chętnych na sam brzeg jeziora Chiemsee. Jeszcze tylko bilet (trzeba go zatrzymać do samego końca podróży, czyli do powrotu, bo wtedy dopiero jest sprawdzany). Ten jeden bilet daje nam możliwość poruszania się po jeziorze miedzy wyspami.

Na początek : Herreninsel i zamek Herrenchiemsee.

Ciekawe nazwy: Wyspa Mężczyzn i Wyspa Kobiet. Skąd się wzięły? Miejscowi uważają, że to dlatego, że na jednej wyspie był męski klasztor augustianów, a na drugiej żeński klasztor benedyktynek. Siostry ostały się po dziś dzień, a po augustianach zostały tylko ślady dawnej świetności w postaci budynków klasztornych, w których znajduje się muzeum i galeria malarstwa.

Dopływamy do przystani i razem z tłumem turystów udajemy się do kasy. Dlaczego to jest ważne? Bo tylko tam, na przystani można zakupić bilet. 

Zwiedzanie tylko z przewodnikiem w języku angielskim i niemieckim. Powiem szczerze, że zawsze mnie to wkurza. Przecież zabytki Bawarii czy Salzburga odwiedza wielu Polaków i nie uświadczysz polskiego tłumaczenia na audioguidzie. Tylko w twierdzy Hohenwerfen było polskie tłumaczenie. I jeszcze jedna niedogodność – w środku nie można robić zdjęć.

Idziemy przez piękny park . Droga piechotą w miłym towarzystwie  to około 20 minut marszu. Dlatego koniecznie trzeba pamiętać o bilecie, żeby się nie wracać.

Herrenchiemsee to trzeci z bawarskich zamków Bajkowego Króla Ludwika II Wittelsbacha. Nazwany został „Bawarskim Wersalem” i w pełni zasłużył na swoją nazwę. Kosztował 16,6 mln marek, czyli więcej niż Neuschwanstein i Linderhof razem wzięte. Wszystkie zamki kosztowały około 32 miliony marek! No ale, kto bogatemu zabroni?

Najzabawniejsze jest to, że król Ludwik mieszkał tam tylko przez 10 dni, a potem zmarł. Budowa została zatrzymana i do dzisiaj jego zamysł nie został do końca zrealizowany.

Zamek odsłania nam się powoli i nie od razu. Najpierw widzimy fontannę , kawałek ogrodu i dopiero kiedy wejdziemy po schodach odkrywamy bryłę pałacu w całej okazałości i otaczający go piękny ogród w stylu wersalskim.

Z zewnątrz pałac wydaje się dość skromny i prosty. Dopiero kiedy wejdziemy do środka widzimy olśniewające wnętrza kapiące złotem. Przepych jest wprost niewyobrażalny. Pierwsze zachwycają Schody Ambasadorów. Potem kolejne komnaty, które mają olśnić … i olśniewają! Wszystko – kryształowe lustra, żyrandole, kandelabry, obrazy, meble, rzeźby, sztukaterie, kominki. 20 sal mieszczących królewskie apartamenty. W ogromnej Sali Lustrzanej 33 żyrandole i 44 kandelabry. Do pokazania piękna tej Sali potrzeba 2200 świec. Do dekoracji Prunkschlafzimmer zużyto 4,5 kilograma płatków złota.

Pałac Herrenchiemsee to hołd złożony francuskiemu królowi Ludwikowi XIV- królowi Słońce.

Ludwik Bawarski lubił podróże. Po Szwajcarii podróżował szlakiem Wilhelma Tella, we Francji szlakiem Ludwika XIV gdzie zachwycił go Wersal.

Za 350 tysięcy guldenów kupił wyspę Herreninsel. Pałac miał być prywatna rezydencją, w której król chciał spędzać czas z dala od monachijskiego dworu, którego nie znosił. Te skromne 230 hektarów miał mieć tylko dla siebie, swoich prywatnych przyjemności i swojej samotności, którą uwielbiał. Może dlatego tak wielbił swoją kuzynkę Sissi, która dobrze rozumiała jego niechęć do życia w świetle reflektorów wśród roszczeniowych i wiecznie krytycznie nastawionych dworaków.

Tak zwane pomieszczenia królewskie, czyli część poświęcona Ludwikowi XIV i jego następcy to tylko muzeum, w którym nikt nigdy nie mieszkał. Oprócz tego mamy tam jeszcze część prywatną Ludwika II: sypialnię, pokój do pracy, łaźnię, jadalnię z zaczarowanym stołem typu „Stoliczku, nakryj się”. Co to znaczy? Nie zdradzam, żeby nie psuć suspensu tym, którzy zdecydują się pojechać na wyspę i zwiedzić pałac.

W przeciwieństwie do Wersalu tu było ciepło – oprócz kominków była instalacja centralnego ogrzewania gorącym powietrzem, zasilana kotłem, który znajdował się w piwnicy.

Ciekawostką przyrodniczą zamku Herrenchiemsee są nietoperze, które mieszkają na strychu. Nietoperki są w Niemczech pod szczególną ochroną i dzięki konsekwentnym działaniom ekologów i biologów aż 20 gatunków tych ssaków można było wykreślić z czerwonej listy ginących gatunków. Tutaj w pałacu można je oglądać a właściwie podglądać w specjalnym Big Brotherze.

Pałac pozostawia niezapomniane wrażenia, ale dopiero po zwiedzeniu Muzeum Ludwika II mamy pełny obraz tego człowieka. W literaturze i w artykułach o nim jest wiele słów, które przylgnęły do niego, nie zawsze słusznie, bo ludzie lubią przyklejać gęby. Szalony, niepoczytalny, neurotyczny, introwertyczny, ekscentryczny, Bajkowy Król, Pan Nocy, Księżycowy Król, Piotruś Pan – bo nie chciał wydorośleć. On sam mówił o sobie: „ Ein ewig Rätsel will ich bleiben mir und anderen”./Chcę pozostać zagadką dla siebie i dla innych/

Wizyta w muzeum pokazuje nam wrażliwego, nietuzinkowego młodego człowieka, który został wrzucony w młyny historii i próbował uratować swoja tożsamość w mało sprzyjającym otoczeniu. Kiedyś Ałła Pugaczowa śpiewała, że królowie wszystko mogą, ale nie dotyczy to ich życia prywatnego. I tak było właśnie z Ludwikiem II.

Został królem mając zaledwie 19 lat. Ojciec, Maksymilian II zmuszał go do zajmowania się sprawami państwowymi, mając w świadomości, że wychowuje następcę tronu. Ludwik kochał sztukę, zwłaszcza muzykę i teatr. Zanurzony był cały w mitologii germańskiej. Sam utożsamiał się z Parsifalem czy rycerzem Lohengrinem. Dlatego tak bliski był mu kompozytor Ryszard Wagner, który w swoich operach nawiązywał do starogermańskich mitów np. o Nibelungach.

Przechodząc przez kolejne sale muzeum widzimy już nie dramat, ale tragedię młodego człowieka, od którego wymagano administrowania państwem, właściwego ożenku i oczywiście budowania potęgi militarnej Bawarii oraz włączania się w wojny. Ludwik II był zdeklarowanym pacyfistą, nienawidził wszelkiej przemocy militarnej. Jak mógł tak uciekał w swoje wizje architektoniczne, gdzie triumfowała jego nieokiełznana wyobraźnia. Wspaniałe projekty scenografii teatralnych, fotografie , dokumenty pokazują jego związki z Wagnerem. Są tam również wspaniałe meble z Rezydencji w Monachium.

Dziś wiadomo też, że podobnie jak brat cierpiał na porfirię, którą odziedziczyli po matce. Stąd wynikało jego czasami dziwne zachowanie – wolał noc niż dzień, cierpiał na bezsenność, depresję. Był rozdrażniony, miewał objawy paranoidalne. W filmie Viscontiego widać, że ma czarno-szare zęby. To też jeden z objawów choroby.

Kilka lat temu wystawiono na sprzedaż 26 listów Ludwika II do swojego masztalerza, z których wyziera jeszcze inne oblicze króla – człowieka ze skłonnościami homoseksualnymi. Publikacja listów nie tak dawno wywołała w Bawarii skandal, bo „jak zboczeniec mógł zasiadać na tronie?”, a pewien dziennikarz w gazecie Süddeutsche Zeitung , całkiem współcześnie i zupełnie na poważnie wysnuł teorię, że może Ludwik był z nieprawego łoża, bo przecież „homoseksualista w takiej porządnej rodzinie? Niemożliwe!”. /https://mylilefeluke.blogspot.com/2012/10/dzien-z-krolem-bawarskim-ludwikiem-ii.html /

Muzeum w nowoczesny i bardzo interesujący sposób pokazuje życie Ludwika II – od narodzin do przedwczesnej i do dziś do końca nie wyjaśnionej śmierci w wodach jeziora Starnberger.

Myślał o jeszcze jednym zamku – Falkenstein, ale ten pozostał tylko nieziszczoną wizją.

Uważa się, że ów szalony młodzieniec zadłużył Bawarię na ogromne miliony, bo chciał budować swoje niezwykłe zamki. Poważnie nadwyrężył budżet Bawarii, a kiedy zakręcono mu kurek z pieniędzmi wziął kredyt w obcych bankach na 14 milionów marek. Na biednych nie trafiło, ale był to dobry pretekst, żeby uznać go za niepoczytalnego, a nawet, prawdopodobnie, pozbawić życia. Stryj Luitpold został regentem, a tak naprawdę niepoczytalny był dopiero następny władca – brat Ludwika II – Otto.

http://www.eewagaleria.ncse.pl/galeria/BAWARIA/bawaria2.html

Ale jakby popatrzeć na zamki Ludwika II z innego punktu widzenia, to należy pamiętać, że już dwa miesiące po śmierci Bajkowego Króla wszystkie zamki zostały otwarte dla zwiedzających i stały się wizytówką marketingową Bawarii i oczywiście… kopalnią pieniędzy. Do dziś znacząco wspomagają turystykę Bawarii. W końcu też nie każdy zamek zostaje uwieczniony w logo Disneya, tak jak Neuschwanstein.

Do tej pory jego zamki odwiedziło około 50 milionów ludzi, czyli długi pewnie udało się spłacić.

Wizyta druga – Fraueninsel

Pełni wrażeń wsiadamy na statek i płyniemy na sąsiednią wyspę. Ta ma tylko 12 hektarów. Piękny klasztor benedyktynek założony z VIII wieku. Kościółek, wolnostojąca dzwonnica, oczywiście z cebulastą kopułą.

Zwiedzenie wyspy, tak nie spiesząc się, to pół godziny. Tyle samo trzeba odstać w kolejce jeśli chce się zjeść świeżą rybę prosto z jeziora. Ale warto poczekać. W końcu nigdzie nam się nie spieszy.

Wracam jeszcze na cmentarz obok kościoła. Dopiero po powrocie z wyspy znalazłam bardzo interesujący artykuł Krzysztofa Ruchniewicza „Skaza” (www.krzysztofruchniewicz.eu ), w którym autor opisuje nekropolię na Fraueninsel, gdzie znajduje się nagrobek rodziny Jodl z inskrypcją poświęconą generałowi Alfredowi Jodlowi. Temu Jodlowi – szefowi sztabu dowodzenia Wehrmachtu, zbrodniarzowi wojennemu i zbrodniarzowi przeciw ludzkości, który 7 maja 1945 roku podpisał akt bezwarunkowej kapitulacji w Reims. Został skazany na śmierć przez Międzynarodowy Trybunał Wojskowy w Norymberdze za deportacje Żydów, ewakuacje ludności norweskiej, podżeganie i przygotowanie wojny. Kara śmierci została wykonana, zwłoki spalone, popiół wrzucony do Izary.

Jego żona zabiegała o rehabilitację męża podnosząc, że on był tylko sztabowcem. Sąd niemiecki przyznał jej rację. Interweniowali Amerykanie. W końcu zawarto ugodę, na mocy której szanowna małżonka odzyskała zarekwirowany majątek generała i prawo do świadczeń emerytalnych. Wkrótce po tym jak na cmentarzu na wyspie pojawił się cenotaf zaczęli spotykać się tam neonaziści. Spotykało się to z protestami obywateli, dlatego w lutym 2018 roku Rada Gminy podjęła decyzję, że na pomniku mają być upamiętnione osoby, które spoczywają w grobie.

Spadkobiercy generała odwołali się od decyzji, bo uważają, że ich krewnemu należy się takie upamiętnienie, bo pewnie, według nich był porządnym Niemcem.

Wszyscy czekają na rozstrzygnięcie…

Jak zwykle polecam filmy i książki. Tym razem o Ludwiku Bawarskim: „Ludwig II” – film z 2012 roku w reżyserii Marie Noelle i Petera Sehra. Film mistrza Luchino Viscontiego z 1972 roku „Ludwig”, książkę wydaną przez Państwowy Instytut Wydawniczy „Ludwik II Bawarski. Król rażony szaleństwem”, którą napisał Jean des Cars.

Najciekawsze jest to, że krytyczni zawsze Bawarczycy mówią o Ludwiku Bawarskim „unser” Kini, czyli nasz król. Kiedy zmarł tłumy Bawarczyków przychodziły go pożegnać i złożyć mu hołd. Nie wypierają się go na pewno, choć czasami lubią sobie ponarzekać na jego rozrzutność.

Bożena

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s